Strona główna » W Polskę jedziemy ! Pierwszy urlop w Polsce po roku w Kanadzie – co pokazaliśmy dzieciom

W Polskę jedziemy ! Pierwszy urlop w Polsce po roku w Kanadzie – co pokazaliśmy dzieciom

Już dawno postanowiliśmy, że część naszego wrześniowego pobytu w Polsce, w roku 2015, przypadnie na tzw. urlop właściwy, czyli będziemy zwiedzać i wypoczywać, i byczyć się, i poznawać coś nowego.

Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że przyjdzie nam mieszkać w Vancouver wiele lat i że z roku na rok coraz mniej będzie nam się chciało zwiedzać Polskę, a coraz więcej czasu spędzać z “naszymi” Polakami.

Po pierwszym roku mieszkania w Kanadzie mieliśmy wielki niedosyt starówek, starych miast, zabytków starszych niż te z czasów, kiedy Ursynów budowano.

Urlop w Polsce – robimy wycieczkę samochodem po polskich miastach

Dlatego na pierwszy urlop w Polsce po roku w Kanadzie wybraliśmy wycieczkę objazdową w pożyczonym od rodziny samochodzie.

Pomysł nie za szczęśliwy, bo nasze dzieci nie lubią podróżowania autem, no i polskie drogi, jakie są każdy widzi.

Nasz pomysł na wycieczkę powstał przy założeniu, żeby wszyscy przetrwali, żeby się dało i trzylatka, i ośmiolatka zaciekawić.

Szczegóły:

  • jedziemy do Wrocławia szukać krasnoludków,
  • potem do Krakowa smoka przywitać,
  • a na końcu w Toruniu pierniki upiec.
  • (bonus) – Biskupin

Podczas wyjazdu miały być starówki i rynki jak się patrzy, tłumy turystów i odpustowe stragany.

Jak to ogrom natury kanadyjskiej człowiekowi się na mózg rzuca, że chce mu się pod Sukiennice pchać, za wycieczkami szkolnymi w Wieliczce się ustawiać, czule głaskać chaty w Biskupinie…

Taka nasza Polska była, mocno przesycona polskością właściwą, którą dla nas, nieco może naiwnie, właśnie miejskie starówki reprezentowały.

Jak zorganizowałam wyjazd po polskich miastach?

Jestem osobą dość zorganizowaną, ale kiedy przychodzi do urlopu, to planuje go minimalnie. Unikam przygotowania co do minuty. Zwiedzam bez szczegółowego zaznaczania w przewodniku: to jest must-seen, a to zobaczę tylko, kiedy mam czas.

Nie chce mi się na wakacjach specjalnie wysilać. Mój pomysł na tamte wakacje to: polskie miasta, z ciekawymi starówkami, a na miejscu będziemy się zastanawiać, co robić i jak.

Transport

Dobrze, ze samochód był wygodny. Bo pożyczony.

Oczywiście nie obyło się bez wtopy. Nie zorientowaliśmy się, że pomiędzy Łodzią a Toruniem jest wygodna autostrada. Efekt: jechaliśmy starą, krajową drogą. A potem spóźnienie i wkurzenie, że tyle lat mija, a drogi w Polsce wciąż badziewne.

Noclegi i jedzenie

Rezerwacje zrobiłam albo na booking.com albo na airbnb.

Kryterium wyboru miejsca do spania miałam jedno – żeby było blisko tego, co chcemy zobaczyć.

Ceny noclegów w 2015, koniec września, to około 350 zł za dwa dni w jednym mieście.

Jedliśmy, co chcieliśmy (ja codziennie serniczek i drożdżówkę z makiem, a co!), oglądaliśmy bez spiny, co było po drodze.

I to był strzał w dziesiątkę. Maciek, trzylatek, bez mrugnięcia okiem powie teraz, gdzie Smok Wawelski mieszka!

Polecam najciekawsze miejsca z naszego urlopu w Polsce

Wrocław – miasto krasnoludków i złego tygrysa

Pierwsze zadanie we Wrocławiu – po przyjeździe nabywamy mapę krasnoludków ( kosztowała 7 pln, dostępna m.in w Informacji Turystycznej) i idziemy ich szukać po rynku.

Dzieciaki są trwale zajęte, ganiają od krasnoludka do krasnoludka, więc jest szansa, że się zmęczą i pójdą spać. A to zawsze jest miłe, bo dorośli mogą wtedy posiedzieć na tarasie wieczorem.

To jedna z moich zasad wyjazdów z dziećmi – zmęczyć synów tak, żeby szybko zasnęli. Jest tylko jeden problem – zwykle to one zmęczą nas, dorosłych. No ale próbować trzeba!

We Wrocławiu zapomnieliśmy zjeść knyszę. Trzeba będzie wrócić w kolejnych latach (i zrobić zdjęcie na Instagrama ofkors). Kolega z pracy ostatnio odwiedził Wrocław i zajadał się pierogami.

W 2015 roku nie wiedziałam jeszcze, że Ania z bloga simplyanna ma tyle świetnych artykułów o Wrocławiu! Koniecznie zajrzyj do niej, jeśli planujesz wycieczkę na Dolny Śląsk.

Drugiego dnia we Wrocławiu poszliśmy odwiedzić zoo. Wychowałam się na programach: “Z kamerą wśród zwierząt”, więc tym bardziej cieszyłam się na ten spacer.

ZOO we Wrocławiu jest świetne, wielkie, nowoczesne.

Ale jest też wersja zoo = the zło! Gazety podawały, że dwa dni po naszym pobycie tygrys wymknął się z klatki. Ze skutkiem śmiertelnym dla opiekuna.

Wrocławskie Afrykanarium przebija nawet Aquarium z Vancouver (tutaj nie mają hipcia takiego ogromnego). Zwierząt jest dużo i są blisko odwiedzających (tygrysy i lwy to nawet za blisko, jak się okazuje).

Wejście taniej w poniedziałki, my byliśmy około 6 h i wciąż było mało. Przyzwoite jedzenie w restauracji.

Przed dalszą trasą poszliśmy obejrzeć Panoramę Racławicką. Pokaz półgodzinny podobał się i dzieciom, i dorosłym. Przywołuję wspomnienia tej wizyty za każdym razem, kiedy Krzysiek jęczy, że musi się uczyć historii. Pomaga!

Kraków – najbardziej znane miasto w Polsce Kanadzie

Tak, tak, Kanadyjczycy mogą nie wiedzieć, że Warszawa jest stolicą Polski, ale Cracow znają świetnie! Miasto Smoka Wawelskiego należy do must-see miejsc podczas wędrówek Kanadyjczyków po Europie.

Kanadyjczykom się podoba, no i nam się podoba również!

Zaczęliśmy od spaceru po wiślanych bulwarach. Spaliśmy zaś i odwiedziliśmy piekarnie na Podgórzu (dopiero później nam powiedziano, że to dzielnica o specyficznej sławie, hmmm, kuzynka warszawskiej Pragi?).

Chcieliśmy zobaczyć Wieliczkę. W Wieliczce byłam tylko raz, wieki temu. I pamiętam, że mi się podobało. Zresztą co ma się nie podobać? – przecież to świetna sprawa, taka kopalnia pod ziemią.

Może zaskoczyć cię opłata 10 zł, jeśli chce się zdjęcia w kopalni robić (nie warto moim zdaniem.

Pilnuj dzieci (albo i nie, hehe) – Maciek zawzięcie próbował, czy to rzeczywiście solne ściany. A jak próbował? Organoleptycznie oczywiście – czyli ścianę lizał.

Po południu poszliśmy na krakowska starówka i Kazimierz, ale sławetne zapiekanki jakoś nas nie zachwyciły. Może dlatego, że pani-zapiekanka stanowczo odmówiła wydania Krzyśkowi butelki z keczupem do samodzielnego dozowania. Nie bo nie, należy się jedna porcja keczupu, i już!

Zobaczyliśmy też Smoczą Jamę – mała bo mała, ale przyjemna.

Jedziemy w stronę Torunia

A po drodze, na spanie trafił nam się Piotrków Trybunalski. No to teraz pytanie – kto wie, co to za miasto?

My nie wiedzieliśmy, a tymczasem miasto ma ładną starówkę, na której kręcono Vabank i W ciemnościach.

Piotrków to miasto zdecydowanie do odkrycia. Maciek swoje już odkrył – zachwyciły go koty na piotrkowskim rynku.

Welcome to Toruń

Przyjemne mieszkanie na poddaszu zarezerwowałam przez airbnb. Mieszkaliśmy pomiędzy dwoma rynkami – urocze położenie! W rankingu Kuby toruńska starówka wygrywa !

Jest też bardzo sensowny plac zabaw w odległości spaceru, w obrębie Starego Miasta. No proszę mi wskazać, gdzie jeszcze na polskich starówkach place zabaw są, hę? Pamiętam tylko jeden, w Warszawie, na Bugaju, ale poza tym mizernie.

Toruń jest zacnie przygotowany na maluchy!

Z jedzenia: Naleśniki w Manekinie takie se, ale żurek w chlebie pyszny!

Hitem nad hity w Toruniu było Żywe Muzeum Piernika.

Żeby wszystkie muzea tak wyglądały, żeby się tak muzealnikom chciało, jak tym młodym ludziom, historią czarować i ciekawić, toby się muzea od turystów nie opędziły.

W muzeum jest genialny pokaz godzinny (rezerwujcie go sporo wcześniej !) Oczywiście jest i pieczenie własnych pierników. A pracownicy opowiadają o piernikach i Toruniu ze swadą i taką piękną polszczyzną, już tylko z książek znaną.

Cudowne przeżycie, i reklamuję to muzeum, gdzie się da!

Z Torunia do Biskupina

Odwiedzin osady w Biskupinie nie planowaliśmy – w końcu miały być starówki.

Ale szkoda bylo nie zajechać, skoro to po drodze. I świetnie nam się trafiło!

Akurat trwał w Biskupinie Festiwal Smaków Dawnych.

To oznacza, że było mnóstwo kociołków z bulgocącą zawartością. I stosy pajd ze smalcem, z ogórkiem kiszonym (za tym ogórkiem to ja bardzo tęsknię w Vancouver! Tak bardzo, że byłam skłonna całkiem sporo za niego zapłacić).

Maciek wzgardził smalczykiem, za to pomny doświadczeń z Wieliczki, wziął się za lizanie ścian chat łużyckich. Ściany nie były słone. Za czyste też nie.

Dla dzieci przygotowano ciekawe atrakcje – glinobabranie. Chłopaki brudni po pachy, ale zachwyceni. Kubeczkami zostali obdarowani wdzięczni (prawda?) dziadkowie.

Urlop w Polsce po roku w Kanadzie – szeroko polecam!

I już. To wszystko. Dużo? Mało? Moim zdaniem w sam raz.

Plan był mocno dziecioprzyjazny. I nam, rodzicom też się podobało.

A jeśli nie możesz pojechać do Polski na lato, to może swoje dzieci wysyłasz? Mt tak zrobiliśmy w 2019 roku i to było najlepsze lato ever! W poście przeczytasz, jakie są zalety wysyłania dzieci na urlop do Polski!

A ty mieszkając w Kanadzie latasz do Polski na wakacje? Zwiedzasz ojczyznę czy raczej odwiedzasz rodzinę?

Tagi: