Strona główna » Wreck Beach i nadzy studenci

Wreck Beach i nadzy studenci

Jedna z 9 plaż Vancouver, ale jedyna taka. Nudyści mają tutaj raj czyli jak po raz pierwszy zwiedzaliśmy najdłuższa w Ameryce Północnej: Wreck Beach.

Położona tuż przy kampusie Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Możecie to sobie wyobrazić? Studentki, słońce, plaża i znak: od tego miejsca ubrania nie są już konieczne. Oczywiście uprzedzając Wasze wątpliwości i nasuwające się niewątpliwie pytania: NIE, nie dlatego poszliśmy ją zobaczyć. Wyjście na plażę dla golasów wypadło nam zupełnie przypadkowo, bez wstępnych analiz, a zresztą kto by się przejmował takimi drobiazgami jesienią. Zimno przecież, ubranka się zakłada, a nie zrzuca 😀

Do plaży jest kawałek (około 12 km ze śródmieścia), najwygodniej dojechać samochodem, a najtaniej dojechać autobusem na kampus. Po 10 minutach spacerku stajemy przed uroczymi schodami prowadzącymi na plażę. Wózki dziecięce nie przejadą, aha, jakże subtelny punkt kontroli wieku dla wchodzących na plażę 😉

Plażą można przejść aż do wyjścia w okolicach Muzeum Antropologicznego, spory spacer z dziećmi, niezbyt forsowny, ale z przeszkodami / atrakcjami w postaci wielkich głazów i zwalonych drzew. Na mapce szlak nie wygląda zbyt imponująco, ale można połączyć ze spacerem po kampusie lub przejść dalej w stronę Spanish Banks Beach. Aaa, przy tej okazji odwiedziliśmy też kawiarnię muzealną, co to była zamknięta ostatnio. Skusiłam się na seafood chowder, jedną z treściwszych zup, którymi słynie Kolumbia Brytyjska. Nie powiem, dobre. Kuba za to zdecydował się na chili. Ha. Wciąż naiwnie myśląc, że jak poprosi o europejski poziom ostrości, to będzie w stanie zjeść i smaki rozróżnić. Zjeść zjadł, ale o smakach się nie wypowiadał, chociaż z oczu mu wymownie patrzyło 😉

Miło i wesoło (chociaż nie goło). Przykuliśmy chłopaków do parkanu, bo brykali za bardzo. Nie, no oczywiście to żart jest. Wiem, słaby. Skąd kajdanki na płocie uniwersyteckim? Nie wiem, ale wyobraźnia podpowiada to czy owo.

A obok zdjęcia Krzysia i Vincenta zobaczycie zdjęcie butów smętnie dyndających. Któryś z golasów najprawdopodobniej zostawił.

Dwa pierwsze zdjęcia są z kampusu. Ładne czerwone drzewo, takie w kanadyjskim stylu i ten klocek brązowawy, w sumie nie wiem, co to, następnym razem się przyjrzę, jeśliście ciekawi.

A reszta zdjęć to już chillout na plaży.  I ok, niech Wam będzie, wybierzemy się też na Wreck Beach cieplejszą porą. Po zdjęcia 🙂

Wreck Beach November 2015
Wreck Beach November 2015
Wreck Beach November 2015
Wreck Beach November 2015