Strona główna » Czy ty się uczysz czy ty się bawisz? Czyli organizacja dnia w szkole kanadyjskiej

Czy ty się uczysz czy ty się bawisz? Czyli organizacja dnia w szkole kanadyjskiej

Rok szkolny powoli się kończy, wakacje tuż za rogiem.

Jeszcze chwila, jeszcze dwie, i wszystkie dzieci staną na uroczystym apelu, podekscytowane zbliżającym się magicznym momentem rozdania świadectw (albo znudzone tym faktem, zależy od wieku ucznia).

Wróć….. wszystkie polskie dzieci. Bo w naszej kanadyjskiej szkole apelu nie było na rozpoczęcie i nie będzie na zakończenie.

W naszej kanadyjskiej szkole wiele zagadnień wygląda inaczej niż po polsku.

Inne są :

  • apele (brak),
  • prace domowe (minimalny zakres),
  • sprawdziany (brak),
  • wywiadówki,
  • podręczniki i przybory szkolne (nie trzeba nosić ze sobą z domu do szkoły).

Kilka informacji i luźnych myśli  znajdziecie w tym poście, pisanym na początku roku szkolnego 2015/2016.

Zobacz, jak wygląda codzienny dzień ucznia zwykłej szkoły rejonowej w Vancouver. Spisuję to, co Krzyś mi opowiada, zaglądając przez ramię

Zanim do szczegółów, kilka uwag. Podczas rozmów z rodzicami z innych prowincji, a nawet innych dzielnic w Vancouver, dowiaduję się, że w ich szkole wiele rzeczy wygląda inaczej niż w naszej. Pamiętaj o tym, czytając ten artykuł. I poszukaj jeszcze innych źródeł informacji o szkole, do której poślesz dziecko w Kanadzie.

Każda szkoła kanadyjska ma większą autonomię, niż polskie podstawówki. Widać to zwłaszcza w kalendarzu dni szkolnych i wolnych, zwanych tutaj Curriculum Days oraz Pro D Days. Bywa, że różne szkoły podstawowe różnie ustalają sobie inne godziny rozpoczęcia i dni przeznaczone na kształcenie zawodowe nauczycieli.

Ogólnie panuje spora dowolność, co z jednej strony jest dobre (większa elastyczność dla rodzica), a z drugiej strony mocno dezorientujące dla nieobytych z systemem kanadyjskim.

Organizacja dnia w szkole kanadyjskiej.

Nasza szkoła to zwykła rejonówka, dwie ulice od naszego domu. Dzięki temu, zdarza się, że Krzysiek idzie sam. [według prawa dzieci od lat 9 mogą przebywać na ulicy bez opieki dorosłych].

Każdy tydzień rozpoczynają od wspólnego apelu całej szkoły (Monday assembly). Wszyscy śpiewają hymn kanadyjski, a dyrektor(ka) opowiada o bieżących sprawach, składa urodzinowe życzenia dzieciom, które mają to święto w nadchdzącym tygodniu (tak, tak) i pokazuje memy z kotami na youtubie.

1. Opieka przed szkołą i po szkole

Dzień się zaczyna o 9, kończy o 15. Codziennie tak samo.

Jeśli rodzice pracują w innych godzinach, dzieci należy zapisać na zajęcia przed szkołą (7:30-8) i po szkole (15- 17:30). W samej szkole nie ma świetlicy, gdzie młodsze dzieci spędzają czas. Before school care i after school care organizowane są poza szkołą, komercyjnie, płatne w zależności od rodzaju zajęć czy typu klubu.

Opiekunowie (często młodzi, często wolontariusze) przyprowadzają i odprowadzają dzieci, bo takie kluby czasami działają spory kawałek od szkoły (np. nasz klub jest oddalony o dwie przecznice od szkoły).

Ceny opieki mogą się bardzo różnić, od 100 CAD za cały rok, do kilkuset dolarów za miesiąc. Trzeba zrobić wywiad, zanim podejmie się decyzje.

2. Początek dnia czyli kto się spóźni, to do pani.

No dobrze, niezależnie od tego, o której szkoła się zaczyna, dziecko powinno być na czas. Temat punktualności opiszę kiedyś osobno, bo Kanadyjczycy mają ciekawe i niejednoznaczne podejście do czasu.

Często widzę niespiesznie idących rodziców z dziećmi, kiedy już dawno po dzwonku, z rozbrajającym uśmiechem co robić, przecież dzisiaj poniedziałek. Ale w naszej szkole, jak się spóźnisz, to idziesz do pani, i potem na raporcie semestralnym pojawia się info, ile razy byłeś spóźniony i nieobecny.

W szkole Krzysia są dwie przerwy – pierwsza przerwa około 10:30, na drugie śniadanie i potem  przerwa na lunch około 12-13.

Dzieci w tym czasie mogą jeść w stołówce (musi mocno, mocno padać) lub na dworze (opcja preferowana).

Później bawią się na najbliższym placu zabaw, w parku. Teren naszej szkoły nie jest ogrodzony, ani zamknięty, dzieci mają dużo większą swobodę w bieganiu.

→ Krzysiek każe mi dopisać, ze w warszawskiej szkole w ogóle nie wychodzili na przerwy. To nie do końca prawda, ale skoro tak to pamięta, to oznacza, że czasu na świeżym powietrzu dzieciaki miały stanowczo za mało.

3. Jak wyglądają zajęcia dzieci w klasie?

W klasie każde dziecko zaczyna zwykle od czytania książek, po cichu, przy stolikach, kilka-kilkanaście minut, ot taka rozgrzewka intelektualna.

Wybór książeczek dowolny, Krzysiek często przynosi swoją (bywa, że i polską). Lektur obowiązkowych, takich samych dla wszystkich, nie ma. Za to w każdym tygodniu trzeba przeczytać dany rodzaj książki (fiction book, graphic novel, picture book, etc.). Później dzieci dostają kartki i muszą napisać, o czym książki były. Każdy sobie sam wybiera książkę danego typu z biblioteki szkolnej. Obecnie czyta się gazetki.

→ Wyobrażasz to sobie? Gazetki takie mega kolorowe z kiosku ruchu przerabiane w polskiej szkole? To dopiero byłby widok.

Po takiej wstępnej rozgrzewce czytaniem, wciąż nie ma typowych lekcji (czytaj: według polskiego standardu).

Niektóre dzieci są zbierane w jedną grupę, żeby wspólnie czytać, ewentualnie, żeby skończyć zadania z wczoraj. Inne w tym czasie odrabiają matematykę.

Dzieci nie mają takich samych podręczników, tylko skoroszyty, do których wpinane są zadania odpowiadające umiejętnościom dziecka. Nie ma czytania na głos przez jedno dziecko, kiedy reszta klasy śledzi w skupieniu słowa w czytance. Każdy pracuje po swojemu, nad swoimi materiałami, w swoim tempie.

4. Plan lekcji ? Brak. Sprawdziany i dyktanda? Brak. To znaczy są, ale inne niż te, do których polska oświata nas przyzwyczaiła.

Nie ma typowego tygodniowego planu lekcji. To znaczy jest napisane: poniedziałek: muzyka, środa: gym (w-f), czy piątek: biblioteka, ale nic poza tym. Zajęcia muzyczne to są nawet dwa razy: tańczą, grają na flecie (w poprzednim semestrze grali na ukulele). Plastyka nie ma swojego stałego czasu w planie zajęć.

Organizuje się ją na zasadzie: jest potrzeba, jest działanie ( np. przygotowanie kartki na Dzień Matki ). Dzieci są zachęcane do rysowania również kiedy na dworze tak leje, że nikt nie ma serca kazać im wyjść na przerwę. Ale nie muszą wtedy rysować. Zamiast tego mogą oglądać rainy days’ films (czyli filmy na deszczowe dni), puszczane na korytarzu szkolnym.

Nie ma sprawdzianów oprócz testu ze słówek (spelling test). Dwa razy był test z matematyki. Taki do zrobienia/odrobienia podczas zajęć, bez przygotowywania się. A test ze słówek ćwiczą w szkole przez cały tydzień poprzedzający piątkową kartkóweczkę.

→ Ciekawostka: nie wszystkie dzieci w klasie mają te same słówka do napisania podczas spelling test.

Z cyklu ulubione: zajęcia sportowe – czyli gym – czyli wf.

Dzieci się nie przebierają na w-f. Nie ma szatni dziewczyńskiej i chłopięcej.

Jest wprawdzie sala gimnastyczna, ale jak tylko pogoda pozwoli, biegają na dworze.  Special helper, czyli na polskie dyżurny, sugeruje w jaką grę wszyscy się będą bawić. Ale nic nie trzeba, nikt nikogo nie zmusza.

5. Dzień szkolny kończy się czasem wolnym, czyli activity time.

Dla Krzyśka oznacza to zabawę na dywanie z kolegami, klockami Lego. Klocki Lego to zresztą podstawowe wyposażenie jego plecaka. W zasadzie oprócz Lego, śniadaniówki, fletu (czasami) i dzienniczka ucznia (jak nie zapomni) nic więcej nie nosi.

O 15:00 jest dzwonek. Część dzieci zabierana jest przez rodziców, inni od razu idą na plac zabaw przy szkole, żeby jeszcze tam chwilę się pobawić, a jeszcze inne dzieci zaprowadzane są w miejsca, gdzie mają opiekę po-szkolną.

Dzień zajęć, organizacja szkolna wygląda inaczej niż w Polsce. Lepiej? Gorzej? Każdemu służy co innego, i ile rodziców, tyle zdań. Nasza kanadyjska szkoła nie jest tą, gdzie jest więcej chętnych niż miejsc, a uczniów wyłania się w drodze losowania. Ale jest blisko, wszyscy się znają, i to, co oferuje, wydaje się w tej chwili być dobrym dla Krzysia. Co będzie dalej? Będziemy się zastanawiać….

No i co, chciałbyś chodzić do takiej szkoły? Albo posłać do niej dziecko?