Strona główna » Hello everybody czyli Maciek idzie do preschool. Jak wygląda kanadyjskie przedszkole ?

Hello everybody czyli Maciek idzie do preschool. Jak wygląda kanadyjskie przedszkole ?

Napiszę tak. Najpiękniejsze chwile w życiu na emigracji są wtedy, kiedy czuję, że to jest moje miejsce i mój czas. Nasze miejsce i nasz czas. Taki nagły, ulotny moment, coś jak dreszcz na plecach, czy nagła łza w oku. Wiecie, o co mi chodzi, prawda? [bo coś się wysłowić nie mogę].

Poczułam coś takiego, kiedy to usłyszałam z ust Maćka owe: Hello everybody wypowiedziane ze odwagą i uśmiechem w stronę nowych kolegów przedszkolnych, w nowym preschool.

Nasz mały Maciek, spłoszony i nieśmiały podczas emigracyjnych początków, teraz z rozmachem i angielskim na ustach otwiera drzwi nowym wyzwaniom. Ani łezki nie uronił, nawet się nie zawahał. Trochę mniej chętnie poszedł do preschool w następnym tygodniu, ale mam nadzieję, że to chwilowy spadek formy 🙂

Dorósł, dojrzał, zakanadyjczykował się. W sumie wiedziałam i widziałam takie zachowanie już u niego wcześniej, ale zawsze jestem poruszona, kiedy widzę, jak chłopaki sobie dobrze radzą z kanadyjską rzeczywistością. Jakaś część mnie wtedy oddycha z ulgą, że emigracja ich nie zepsuła……

Ad rem.

To jakie jest to preschool? I co to w ogóle preschool? Zaraz, zaraz, a to Maciek nie był w daycare?

Obiecuję, że napiszę taki zbiorczy poradnikowy post o formach opieki nad małymi dziećmi w Vancouver, bo widzę z maili, że jesteście chętni na takie informacje.

A na razie będzie o preschool naszym.

Preschool, jak nazwa wskazuje, to przed-szkole. Ale do przedszkola w polskim rozumieniu tego słowa niezbyt podobne.

Żeby było jasne, co ja rozumiem jako polskie przedszkole. Uogólnimy sobie trochę.

Takie polskie przedszkole to placówka, państwowa lub prywatna, gdzie dzieci w wieku od lat 3 do lat 5-6 mogą przebywać bez rodziców, w grupach rówieśniczych, przez cały dzień. Rodzic jest wtedy w pracy. Dziecko się bawi, uczy, je i śpi w przedszkolu. To tak z grubsza.

A kanadyjskie przedszkole wygląda trochę inaczej.

Nie ma obowiązku posyłania dziecka do przedszkola. I nie każde dziecko ma miejsce w przedszkolu zagwarantowane (w Polsce jest tak, nawet jeśli tylko w deklaracjach kuratorium)

Nasze preschool znajduje się przy budynku szkoły podstawowej, w pięknym parku.

Przyprowadzam tam Maćka dwa razy w tygodniu na dwugodzinne zajęcia popołudniowe, na których go zostawiam. Podczas tych zajęć bawi się, uczy, czyta książeczki, rysuje, śpiewa i inne rzeczy też robi.

Takie zajęcia byłyby w polskim przedszkolu gdzieś po 10 rano, po swobodnej zabawie dzieci, a przed zupką, ewentualnie po południu, zanim się dzieci do domu rozejdą. 

W takiej formie realizowane jest kanadyjskie curriculum, czyli na polskie: podstawa programowa wychowania przedszkolnego.

Preschool ma różne programy, można wybierać np. pomiędzy zajęciami w przedszkolu leśnym, albo według Montessori, albo prowadzonymi po francusku. Rodzic decyduje.

Na stronie kuratorium piszą, żeby przy wyborze preschool kierować się odległością od domu, godzinami zajęć, ceną, no ale przede wszystkim określić, jak chcemy, żeby nasze dziecko było wychowywane i uczone.

W kanadyjskim preschool w Vancouver nie ma leżakowania, w większości nie ma też gotowanych posiłków. Preschool nie prowadzi całodniowej opieki nad dzieckiem, ma za to do zaoferowania różnej długości zajęcia, w różnych dniach tygodnia, z których, na upartego, dałoby się sklecić cały dzień, z przerwą na lunch.

Do daycare chodził Maciek, kiedy pracowałam na cały etat. Teraz, kiedy moja sytuacja zawodowa wygląda inaczej, wolimy, żeby chodził tylko na określone zajęcia i godziny. 

Rodzice decydują się na preschool również dlatego, że jest ono tańsze niż całodniowy daycare. My za nasze zajęcia na miesiąc płacimy 140 CAD, dla porównania nasze daycare kosztowało około 800 CAD.

Nasze preschool uczy dzieci, jak będzie wyglądała szkoła, bo zajęcia są bardzo podobne do tych ze szkolnej zerówki. Dzieci uczą się samoobsługi w grupie, poznają literki, cyferki, i inne takie. Wspólnie jedzą przekąski (snack) przyniesione w małym plecaku z domu. Preschool pracuje tak jak szkoła, czyli jest zamknięte w wakacje i dni kształcenia zawodowego (przynajmniej raz w miesiącu). Zapisy prowadzone są na rok szkolny.

W odróżnieniu od daycare, grupy w preschool są bardziej jednorodne wiekowo, co ma, jak wiadomo, swoje plusy i minusy. Bardzo nam się podobało, że w daycare Maciek miał starszych kolegów, to bardzo mu pomogło w początkach emigracyjnych (znalazł sobie takiego “starszego brata”, na wzór Krzyśka).

Ale teraz, po 18 miesiącach, widzę, że Maćka najbardziej cieszy przebywanie z dziećmi w tym samym wieku, chociażby dlatego, że podobnie rozmawiają i siebie rozumieją. Podobnie rysują. I nie ma argumentu: weź mu ustąp, bo młodszy, weź zachowuj się, bo jesteś starszy

Po pierwszym dniu w preschool koledzy Maćka znają jego imię, a on zna ich.  Jest podekscytowany i szczęśliwy, kiedy idziemy do preschool.

Do daycare był przyzwyczajony, lubił je, ale entuzjazmu nadmiernego nie wykazywał. Pewnie ze względu na ilość czasu, jaką tam spędzał. W preschool jest krócej, więc bardziej mu się podoba. Upewnia się jak zawsze, czy to tam, gdzie go zostawię na zajęcia i po chwili wrócę po niego.

Jest dobrze.

Serdeczności!


Tagi: