Strona główna » Kanadyjskie playdate – instrukcja obsługi

Kanadyjskie playdate – instrukcja obsługi

To dzisiaj będzie o playdates, bo to świetna sprawa, opanowana przeze mnie, nieskromnie się chwalnę, na master level 😉

Nie wiem, jak zgrabnie przetłumaczyć playdate: zabawianka? Bawowisko? Bawienie się nie brzmi tak dobrze. Masz na to zgrabniejszą nazwę? To się podziel w komentarzu!

Wiesz, co to jest kanadyjskie playdate? Jak nie, podaję instrukcję obsługi.

Co to playdate? Zwykle playdate to jest zabawa typu drop-off czyli zostawiasz dziecko u gospodarza playdate. Bywa jednak różnie – lepiej się upewnij, bo może zostaniesz zaproszona na kawę, a w tym czasie miałaś już coś zaplanowane. Zwłaszcza jak to jest pierwsze playdate, warto się upewnić.

  • Wstęp: napisane jako instrukcja obsługi dla dzieci w wieku od 5 do 11 lat.
  • Moja naczelna rada: najlepsze playdate jest u kogoś innego, hehe.
  • Główny cel rodzica: udane playdate jest wtedy, kiedy dzieci się sobą zajmują, a ja mogę wypić kawę (rano), wino herbatę (po południu) i się nie wtrącać do zabawy.

Ok, to szczegóły: kanadyjskie playdate i jego instrukcja obsługi:

  • Nie czekaj, aż ktoś wymyśli playdate i zaprosi Twoje dzieci. Zaproś sama jakieś dziecko, a Twoje dziecko Ci za to podziękuje. Może nie słowami, może nie wprost, ale co tam, szczęśliwe będzie.
  • Playdate to nie jest party, to nie jest przyjęcie, to jest spotkanie, zabawa dzieci w domu lub na dworze pod okiem dorosłego. Więc wiesz, myśl o tym, jako o czasie dla dziecka, nawet jeśli chcesz, żeby dzieci zajęły się sobą i dały Ci spokój.
  • Playdate zwykle trwa od 2 do 4 godzin. Reguła taka: im młodsze dziecko, tym krócej, im młodsze dzieci, tym mniej ich naraz zapraszam.
  • No i oczywiście warunki lokalowe też są ważne. Nasze są więcej niż mikre, więc często wyprowadzam playdate do parku, a jak pada, to do biblioteki. Godzinkę mam z głowy.
  • Przekąski czy obiad warto mieć, zwłaszcza jak gościsz playdate u siebie, po szkole od razu, wiadomo, dzieci głodne. Jak wiem, że mam playdate, nie robię kotletów, tylko dania neutralne smakowo, ale nie bez smaku. Najczęściej naleśniki, ale nie pancakes, bo te są śniadaniowe, tylko crepes. Do tego sporo świeżych owoców, sok i woda. Część dzieci na zabawianki przynosi własne lunch’e – z doświadczenia wiem, że dzieci z alergią tak robią, bądź jeśli zabawianka jest zaplanowana na więcej niż 4 godziny.
  • Zasadę mam jedną – pierwsza godzina zabawy bez elektroniki, xboxa, ipada.  Byłam świadkiem, że dziecko nie chce przyjść do innego na zabawę, bo nie będzie grało na ipadzie, ale to mój dom, moje zasady, i na wszystko jest czas. Najpierw jest zabawa analogowa. Zwykle lego, samochodziki, kolejka, może rysowanie.
  • Jak goszczę czwórkę dzieci – czyli i starszy, i młodszy mają gości, staram się porozdzielać towarzystwo. Moje chłopaki mają wspólny pokój, wszyscy bawią się w nim wspólnie jakieś 20 minut do pół godziny, a potem wiem, że mają dość. Młodszych zabieram na dwór, albo starszych wysyłam do biblioteki. Na chwilę. Wracają i znowu się zgodnie bawią (no dobra, dość zgodnie).
  • Jedzenie jemy przy stole. Zawsze pytam o alergie, wiem, którzy koledzy mają epipeny* przy sobie, mam numer telefonu do rodzica i ustaloną mniej więcej godzinę, o której dziecko zostanie odebrane. Jak się spóźniam, to piszę smsa.

*epipen czyli epinefryna w pojemniku w kształcie długopisu, którą dzieci uczulone noszą przy sobie. To mój największy stres, od razu się przyznam. Pamiętam, jak mi Sean pierwszy raz powierzył 3,5letniego  Luka na playdate, wręczył EpiPen i powiedział: don’t kill my kid! Grubo!

  • Nie mam zasady co do języka, w jakim się dzieci bawią. Pewnie, najlepiej by było, żeby z Polakami mówiły po polsku, ale często, gęsto, przechodzą na angielski, bo tak łatwiej. Wiecie, że jeśli chodzi o język polski, jestem #groźnawoźna, ale staram się dzieciom do zabawy nie wtrącać. Chociaż od czasu do czasu uwagi puszczam, że mogliby po polsku rozmawiać. (Walczę z tą upierdliwością u siebie, oj walczę)

Odmianą playdate jest sleepover czyli nocowanka*.

*słowo nocowanka, takie smaczne bardzo, zawdzięczam polskiej sąsiadce, Matyldzie. Pozdro, jeśli czytasz!

Co w takim przypadku?

Upewnij się, jak dziecko będzie spało u gospodarza – czy na czyimś łóżku, czy na materacu, czy na karimacie. Nie chodzi o fochy i księżniczkowanie, tylko o przygotowanie pościeli tak, żeby gospodyni nocowanki nie miała problemu. Ja daję poduszkę i śpiwór, zapakowane w twarzową niebieską torbę z Ikea.

Dziecko niech ma w plecaku zmiana bielizny, szczoteczka i przytulanka.

Jak ktoś nocuje u Krzysia, to Maciek śpi z nami, a gość na łóżku Maćka. Jedną noc można się przemęczyć, a co!

Nasza najciekawsza nocowanka czyli strach-story

Sobota, rano, około 7, dzwoni Katie, mama Logana i przestraszonym głosem pyta się, czy Krzysiek przyjechał do nich bez zęba, bo nie pamięta, a teraz już nie ma. Zęba, nie Krzyśka.

Krzysiek miał wtedy trochę ponad 7 lat, to była jedna z pierwszych nocowanek, stresik był, nie powiem.

Mówię, że przyjechał z kompletem zębów.

Katie, no to mu wypadł, i nie mogą znaleźć, może połknął. Ja,hmmm, ok, chyba nic takiego, przecież od połykania zębów się nie umiera (chyba).

Nocowanka szybko się skończyła, a ząb się znalazł, w śpiworze, w domu podczas inspekcji przed praniem.

Chyba tyle. Przeczytaj, zapamiętaj, nie zginiesz podczas playdate a i dzieci będą zadowolone 😀