Wpis zaktualizowany 27 stycznia, 2021
Oceanarium czyli Vancouver Aquarium nieodmiennie okupuje górę listy: what to see in Vancouver.
Zastanawiasz się, dlaczego trzeba tam zajrzeć? [zwłaszcza, jeśli w życiu zobaczyłeś już trochę innych oceanariów, a wiele z nich pewnie większych niż to nasze z Vancouver].
W tym poście nieco naszej przygody z Aquarium. Przygody, która ma już wymiar historyczny, bo to jedno z pierwszych miejsc, do którego trzeba zajrzeliśmy, odwiedzając Park Stanleya.
Jak dojechać do Aquarium?
Możesz dojechać tam na trzy sposoby – my, jak zawsze, polecamy rower. Dotrzesz najszybciej, bez stania w korku, nie będzie problemu z parkowaniem. A po drodze do Aquarium zobaczysz, to co Vankuwerczycy nazwywają good vibes.
Zobaczysz miasto ze ścieżki rowerowej Seawall, która biegnie od Science World, wzdłuż zatoki, mając Downtown (Yeltown i Westend za plecami). Ścieżka jest uczęszczana, ale wystarczająco szeroka, żeby przejechał rower z przyczepką, czy przedszkolak na rowerku trzykołowym. W weekendy bywa tłoczna, ale i tak ją polecamy.
Do Aquarium dojedziesz też autobusem miejskim nr 19. Ostatni przystanek w Parku Stanley’a, później idziesz za tłumem, albo za strzałkami.
Opcja ostatnia czyli samochód – są parkingi, wszystkie płatne, wszystkie zatłoczone, bo każdy chce odwiedzić najlepszy park świata.
Także wiesz. Rowerek i przed siebie. Widoki po drodze wynagrodzą wysiłek.
Co robić w Aquarium? Nasze kity i hity
Zanim do listy, jeszcze trochę informacji praktycznych.
Do Aquarium, tak jak do wielu miejsc w Ameryce Północnej, możesz kupić bilet roczny (zwany tutaj jako członkowski czyli membership). Zwykle zwraca się po dwóch wizytach. Nie musisz decydować się od razu, możesz kupić bilet jednorazowy, a pod koniec wizyty poprosić o wliczenie go w koszt membership. Koniecznie sprawdź przed wizytą w Aquarium, zwłaszcza jeśli wybierasz się większą grupą / rodziną, czy opcja biletu rocznego ci się nie opłaci bardziej.
W Aquarium jest szatnia, ale wiele osób wozi swoje rzeczy na wózkach dziecięcych, czy nosi ze sobą.
Są dwa bary z jedzeniem typu lepszy fast-food: jeden przy wejściu, drugi przy wybiegu (wypływie?) z bielugami. Można kupić lody oraz góry pamiątek w sklepie przy wyjściu. Czyli standard bym powiedziała.
Samo Aquarium jest podzielone na kilka stref geograficzno- klimatycznych. Zobaczysz tutaj zwierzęta z innych rejonów niż zachodnie wybrzeże Kanady. Jest niewielkie kino, także 3D, na które wstęp kosztuje dodatkowo.
Hity Aquarium w Vancouver
Aquarium po godzinach
Świetne miejsce na event pracowniczy albo wyjście po pracy. Szczególnie polecamy, jak jesteś złakniony miejsc kids-only 😉 Nie będę ściemniać – po Aquarium w ciągu dnia przewalają się tłumy dzieci, wycieczek szkolnych czy przed-szkolnych, więc jeśli chcesz w skupieniu i ciszy pokontemplować życie zwierząt w Pacyfiku, to pozostają właśnie takie okazje.
Bardzo miło oglądało nam się nocne karmienie delfinów w towarzystwie lamki szampana.
W Aquarium można zorganizować całe mnóstwo innych wydarzeń, ba, ślub także. To, co mnie zaintersowało i wicągam na listę do-zrobienia, to zorganizowanie tam sleepover, czyli wieczornej zabawy połączonej z nocowaniem. Brzmi, jak super opcja na wieczór urodzinowy!
Clownfish Cove
To miejsce zabaw dla maluchów (tak do 6 lat). Zamknięta przestrzeń, gdzie możesz przysiąść, a dziecko w tym czasie założy biały fartuch oceanografa i zrobi prześwietlenie pluszowej foce, posłuchać, jak tam z tętnem u ryb i czy aby nie przytyły za wiele. W weekendy bywa, że brakuje pluszaków, więc jeśli dziecko masz nieciepliwe, weź ze sobą ulubioną zabawkę, żeby podczas czekania mogło ją zbadać.
Dzieci, które nie mają naukowego zacięcia, mogą pokierować szalupą badawczą albo narysować, jak sobie wyobrażają potwora morskiego. Jest też mini kącik z księżeczkami. (Uwaga na drzwiczki wejściowe, rodem z saloonu – małe paluszki mogą utknąć i zaboleć.)
Dla super maluchów jest miniaturka tunelu wodnego, nie tak onieśmielająca, jak te wielkie, dla wszystkich. Dzieciaki chętnie się tam chowają, wpełzają i przyglądają. Polecane już dla najmłodszego.
Aquarium zimą czyli Scuba Santa.
Z dzieciństwa mi zostało, że najbardziej lubię morze zimą. (Wiem, dziwne. Dziękuję Wam, Mamo i Tato, że do Rewala i Kołobrzegu zabieraliście nas na Sylwestra.) Pewnie dlatego zimowe Aquarium ma dla mnie sporo uroku.
A zimowy nurkujący Święty Mikołaj to jest w ogóle hicior nad hiciory, cieszyłam się jak dziecko i machałam jak zwariowana, żeby do nas podpłynął.
W okresie świątecznym oprócz nurkującego Mikołaja, puszczają w kinie 20 minutową wersję Expressu Polarnego. Krótki film plus kilka efektów dodatkowych, czyli para z góry, trzęsące się fotele i drobinki śnigo-lodu na twarz spodobają się dzieciom. I oczywiście temu wewnętrznemu dziecku, które jest w każdym dorosłym też!
Osobisty hit Maćka, który po Aquarium biegnie przed siebie i żadne delfiny, rekiny, ośmiornice i kałamarnice go po drodze ciekawią, to frytki z zestawu fish & chips.
Na zdjęciach zobaczysz, jak Maciek z upodobaniem wyjadał je towarzyszącemu nam koledze Piotrkowi - za zrozumienie dla skrytożercy Maćka i podzielenie się frytami serdecznie dziękujemy :)
Kuba i ja nie jesteśmy jakimiś wielkimi fanami tego przysmaku, ale jeśli lubisz, to w Vancouver musisz spróbować rybki z False Creek (Go Fish), a odwiedzając Victorię, tego w pływającej wiosce.
Kity, a właściwie kit (jeden) Aquarium w Vancouver
Półkolonie czyli Summer Camp
To jest opinia mocno subiektywna, bo równie dobrze Summer Camp mogło okazać się wielkim hitem! Weź na to poprawkę. Aquarium jest ciekawe, położone w środku wielkiego lasu, blisko do plaży, placów zabaw oraz parku wodnego z niewielkimi zabawkami wodnymi. Czyli w teorii wymarzone miejsce na wakacje.
A jednak u nas się nie udało.
Zapisaliśmy Krzysia na półkolonie letnie w lipcu 2015, na tydzień. Codziennie była świetna pogoda. Zajęcia rozplanowano tak, żeby popołudnia dzieci spędzały na dworze. Krzyś już po dwóch dniach znał Aquarium na wylot i nie ciekawiły go inne zajęcia. Być może był za mały na niektóre eksperymenty i badania (miał prawie 8 lat). Możliwe, że czuł się nie do końca miło, nieznając nikogo i właściwie nie mając szansu na nawiązanie znajomości. PS. To jest spora wada summer camps, czy też półkolonii wogóle, ale o tym kiedy indziej.
Od tamtego czasu Krzysiek nie wykazuje entuzjazmu, kiedy wybieramy się do Aquarium.
Przejadło mu się? To trochę tak, jak z moim stosunkiem do lodów. Kuba kiedyś, w początkach naszej znajomości kupił mi wszystkie smaki owocowe Zielonej Budki z placu Unii Lubelskiej. Ponad dziesięć kulek. Zjadłam... i od tego czasu nie ciągnie mnie do lodów.
Podobnie ma Krzysiek i Aquarium. Z tamtego tygodnia najlepiej pamięta drogę powrotną rowerami przez miasto w popołudniowym słońcu. Pewnie dlatego, że zatrzymywaliśmy się na lody ;)
PS2. Lody w Aqarium mają dobre.
Daj znać, co jeszcze można zrobić w Aquarium, albo w okolicy. A może wiesz, jak jest w Vancouver Zoo?