Strona główna » Podsumowanie naszego pierwszego kanadyjskiego sezonu narciarskiego w 10 punktach

Podsumowanie naszego pierwszego kanadyjskiego sezonu narciarskiego w 10 punktach

Ten wpis to podsumowanie naszego pierwszego , rodzinnego sezonu narciarskiego. Co tu kryć. Oszaleliśmy i już na zawsze Kanada będzie nam się kojarzyła z nartami!

Poniżej znajdziesz 10 punktów – wniosków po pierwszych nartach z dziećmi :

  1. Nie zakładać z góry, że się czegoś nie lubi i nie umie (to o mnie – w zeszłym roku zareagowałabym gromkim śmiechem na wieść, że mam przypinać narty).
  2. Nie zakładać, że dziecko jest za małe, więc po co to wszystko, ale wiedzieć, że dziecko jest za małe, żeby cały dzień na stoku siedzieć. Nie wkurzać się, kiedy dziecko się wkurza i chce już iść (to o Maćku, średnio 4 godziny wytrzymywał).
  3. Zawsze mieć czekoladę w kieszeni (nigdy nie wiesz, ile ci przyjdzie dyndać na wyciągu zatrzymanym z powodu mechanicznej awarii).
  4. W związku z możliwością wystąpienia mechanicznej awarii wyciągu rozważyć noszenia w kieszeni obok czekolady mocnego elastycznego sznurka (w razie potencjalnej ewakuacji).
  5. Nie robić na stok kanapek, ani nawet super-pysznych-zdrowych ciastek owsianych – dzieci i tak poproszą o frytki.
  6. Sprzęt narciarki używany, ale posmarowany, nada się wyśmienicie dla początkujących narciarzy. Kupiony na przykład tu.
  7. Nie ma złej pogody na narty, są tylko źle dopasowane ubrania. Na przyszły rok kupić porządne ocieplane Długie Jasie i mieć przynajmniej po dwie pary rękawiczek na zmianę (dla dzieci 4 pary). Plus chusty wielofunkcyjne na twarz.
  8. Kupić walki talki, żeby być w kontakcie z Krzyśkiem, jak sam gdzieś chce zjechać (dzięki L. za pomysł !)
  9. Kaski są cool, a gogle jeszcze bardziej 🙂
  10. Cieszyć się zimą, bo boska jest ! Daję słowo – już nigdy nie powiem na zimę złego słowa !

I jeszcze kilka podstawowych informacji dla planujących narciarskie wycieczki z dziećmi w okolicach Vancouver:

Ponieważ ten sezon był tym pierwszym, najpierwszym, nie kupiliśmy biletu sezonowego (ski pass) na żadną z okolicznych górek.

Zresztą taki rodzinny bilet kupiony w sezonie nieźle by nam dał po kieszeni (około 2000 CAD za całą rodzinę).

Kupiliśmy sobie po 5 wjazdów łączonych  (multi-day snow pack) na Grouse Mountain (bo komunikację miejską da się podjechać i mają super trasy dla początkujących) oraz po 3 wjazdy łączone (3ski) na Seymour Mountain (bo tam jeździliśmy w super towarzystwie).

 Poza tym korzystaliśmy z biletów jednorazowych, trochę tańszych np. po godzinie 2:30 lub w ogóle bardzo tanich, kiedy akurat przypadało święto czy inna impreza, albo zupełnie darmowych w łączonych promocjach wiosennych.

Maciek jeździł wszędzie za darmo, Krzyśka bilet kosztował zwykle połowę dorosłego.

Nie korzystaliśmy z lekcji ani dla nas, ani dla dzieci. Myślimy jednak nad tym w przyszłym sezonie, jeśli dane nam będzie zostać w Vancouver.

Nie wydaliśmy ogromnych pieniędzy, ale nie będziemy ściemniać, narty to nie jest tani sport [tak, zwłaszcza te frytki dla dzieci kosztują ;)].

Chyba tyle. Eh. Sezon narciarski 2015/2016 zamknięty.

Kanadasienada_narty
Kanadasienada_narty
Kanadasienada_narty
Kanadasienada_narty

A Wy jeździcie w Vancouver na nartach?