Strona główna » Jak siedmiolatek uczył się angielskiego. W Polsce i w Kanadzie

Jak siedmiolatek uczył się angielskiego. W Polsce i w Kanadzie

To będzie kolejny post o szkole. Konkretnie o tym, jak Krzysiek się uczył  i nauczył angielskiego.

Trochę poniekąd dlatego, że był to jeden z naszych celów, nazwijmy je, “edukacyjnych”, które mieliśmy nadzieję osiągnąć w Kanadzie.

Żeby chłopaki mówili w ogóle (to Maciek) oraz po angielsku (to Krzysio).

#1 Historia angielskiego po polsku

W Polsce Krzyś uczył się angielskiego według standardu polskiego. Czyli jak większość przedszkolaków, miał kilka godzin zajęć z lektorką (chyba dwie godziny na tydzień, o ile dobrze pamiętam). Nie wiem, jakie są wymagania dla nauczycieli angielskiego w przedszkolu, wtedy mnie one nie interesowały, gdyż wychodziliśmy z założenia, że najważniejsze jest osłuchanie się z językiem, zrozumienie przez malucha, że jest więcej niż jeden sposób komunikacji. Liczyło się to, że śpiewali wspólnie piosenki, proste wierszyki, bawili się po prostu. Ponieważ wyjazdu nie było jeszcze w tedy w planach, nic nie robiliśmy dodatkowo. Ot, miał angielski w przedszkolu. Rytmikę i religię też miał.

A później zaczął szkołę podstawową, polską.

Ale zanim zaczął, to jeszcze na etapie decydowania, do której szkoły pójdzie, wydarzyła nam się zabawna historia. Opiszę ją tutaj, bo chociaż większości przyjaciół jest znana, to jak ulał pasuje do tematu uczenie angielskiego według standardu polskiego. Niestety.

Odwiedzając którąś tam szkołę podstawową w ramach dni otwartych, mieliśmy okazję obejrzeć wnętrza klas i porozmawiać z nauczycielami. I mimo, że większość rodziców przemykała cichaczem po korytarzach, z rzadka zadając pytania, to nie ja, o nie, ja musiałam każdego wypytać. O to, czy dzieci już w pierwszej klasie czytają, kiedy na matematyce jest tabliczka mnożenia, oraz zaczepić panią od angielskiego. Zadałam pani od angielskiego proste pytanie: Czy może nam pani opowiedzieć coś o sobie? Pani wpadła w popłoch. Bo zapytałam ją po angielsku. Myślałam, że to normalne, że pytam lektorkę, która ma uczyć mojego syna języka obcego, że pytam ją w tym języku obcym. Pani mi odpowiedziała, że nie jest przygotowana. Po angielsku.

Nic więcej nie mam do dodania w temacie, a Krzysiek zaczął chodzić do innej szkoły. Po roku nie mówił po angielsku. Tzn. umiał wskazać słowa angielskie na najważniejsze rzeczowniki typu mama, klasa, chleb, ale nie budował zdań. Nie wiem, czy np. przedstawienie się komuś po angielsku było dla niego trudne, bo nie wiedział jak to powiedzieć, czy raczej był nieśmiały.

Pamiętam swoje uczenie się angielskiego i niemieckiego w podstawówce. Wkuwanie słówek, gramatyki, czytanki i ćwiczonka. I obezwładniający strach, kiedy miałam się do Niemca odezwać, po angielsku coś powiedzieć. Mi przeszło dopiero w szkole średniej. No to czego wymagać od siedmiolatka?

A potem zapadła decyzja o wyjeździe do Vancouver.

#2 Canadian immersion czyli teraz to już musisz po angielsku

Krzysiek, kiedy przyjechaliśmy do Vancouver, zmagał się nie tylko z angielskim, ale przede wszystkim z emocjami, jakie niosło życie w innym kraju i komunikowanie się w innym niż zawsze języku.

Tęsknota, niepewność, nieznane, brak kolegów i nauczyciele, którzy mimo że mili, to obcy językowo. Łatwo nie było, o czym doskonale wiecie z naszych pierwszych wpisów z jesieni 2014.

W temacie angielskiego. Zaczyna się jak wszędzie od testu. Wyniki testu otrzymuje szkoła rejonowa i w oparciu o nie decyduje o konieczności przyznania wsparcia nauczycielskiego w angielskim.

A najważniejszym zadaniem rodzica w tamtym okresie było stać obok, trzymać syna za rękę i mówić tak, żeby on widział, że mówię do kogoś po angielsku.

Cel na pierwszy okres pobytu na emigracji: znaleźć kanadyjskiego kolegę.

Najlepiej takiego, co jest fanem Lego i Star Wars.

Nie potrzeba dużej wyobraźni, żeby wiedzieć, co robić. Warto:

  • ✔  się ruszyć z domu, pójść na plac zabaw, na zajęcia dodatkowe, do miejsc, gdzie jest szansa na znalezienie kolegów (darmowa biblioteka).
  • ✔ zaczepiać innych rodziców z propozycją playdate, czyli wspólnej zabawy dzieci raz w jednym domu, raz w drugim.
  • ✔ zachęcać do zapraszania kolegów do domu;
  • ✔ odpuszczać lekcje i naukę na rzecz zabawy wspólnej na podwórku (tak, tak przez pewnie czas Krzysiek miał kolegę na podwórku, co było super i przypominało mi nasze podwórkowe dzieciństwo).

 


Zorganizowane study hours. By matka

Ale oprócz zabawy i  kumpli, uczyliśmy się angielskiego w domu, z sylabusa, codziennie troszkę, choćby to było zadanie w stylu wpisz brakującą literkę w słowie. Wypożyczaliśmy książki dla zerówkowiczów i chociaż się zżymał, że on już duży, to jak oglądałam je z Maćkiem, Krzysiek też zaglądał, zaciekawiał się i chcąc nie chcąc uczył.

Wiele razy usłyszałam, że on nie chce się uczyć, że po co.

Zniechęcenie dziecka, moje rozczarowanie, że jak to tak, sam błyskawicznie nie pojął angielskiego, że tyle historii się słyszało: wyjedź zagranicę, a dziecko samo załapie język, zobaczysz, ani się obejrzysz.

Zła byłam. Na siebie. Na niego.

Nie mam przygotowania pedagogicznego, nie wiem, jak uczyć dzieci, jak raz w życiu dawałam korki z angielskiego, to dorosłym i trwało to może z pół roku.

Każde dziecko jest inne, każda historia nauczenia się języka jest inna i nie ma co nastawiać się z góry na to, że np. po miesiącu twoje dziecko będzie szczęśliwie ćwierkało w obcym języku.

Pierwszy raz usłyszałam, jak Krzysiek mówi po angielsku w okolicy Bożego Narodzenia 2014, czyli po około 4 miesiącach regularnej nauki w szkole.

Od tego momentu poszło już z górki. Chociaż wciąż słyszę, że mówi po angielsku wyższym tonem niż po polsku, tak jakby mniej stanowczym głosem. Nie wiem, może mi się tylko wydaje?

Nauka języka szła w nierozłącznej parze z oswajaniem Kanady. A po ponad 8 miesiącach w Vancouver Krzysiek czuł się jak u siebie.


Nauka angielskiego teraz

Teraz to mnie Krzysiek poprawia, jak wymowę mam inną niż jego pani w  szkole 😀

Kawał niedawny- czytam Maćkowi coś tam po angielsku, o statkach. Krzysiek czyta sobie, ale przerywa i mówi: Mamo, to się nie mówi szip tylko szyp. No bo jak by to było: the harbour is filled with szip [port jest pełen…. hmm… owiec]

W szkole czytanie książek jest codziennie, dzieci same wybierają sobie pozycje do czytania. Mogą przez tydzień czytać tylko jedną i tę samą książkę.

Krzysiek czasami przynosi na lekcje książki po polsku i je czyta, nauczycielka nie robi problemów. Raz w tygodniu mają test ze słówek.

Na zdjęciu zobaczysz raport oceniający umiejętności ucznia w zakresie angielskiego.

Ten jest z poprzedniego semestru.Jak siedmiolatek uczy się języka obcego

  • Możecie dojrzeć, że poziom pierwszy jest już za nami, w tej chwili fazy rozwoju języka angielskiego to przede wszystkim pracowanie nad swobodną mową i wymową.
  • Czasami się waha, zanim coś powie, wyraźnie nie lubi mówienia do większej liczby osób.
  • Jednocześnie swobodnie przechodzi z jednego języka na drugi, nie miesza słówek, nie mówi polglishem.
  • Rozumie, że mówienie w dwóch językach, to nie jest używanie tych samych wyrazów i bezpośrednie tłumaczenie z polskiego na angielski  – jak w tym żarcie o spoglądaniu na kogoś z góry, czyli po angielsku look from the mountain.

 

Zawsze, ZAWSZE, jestem z niego taka dumna, kiedy słyszę, jak mówi.

Ale nie powstrzymam się, żeby nie skończyć cytacikiem 😉 To dla Ciebie, Synku !

Much to learn you still have. Yoda


Podobało się? Podziel się z innymi. Wtedy wiemy, co lubisz czytać i co jeszcze dla ciebie napisać!