Strona główna » Jak się w Polsce przygotować do wyjazdu do Kanady? Żeby łatwiej było

Jak się w Polsce przygotować do wyjazdu do Kanady? Żeby łatwiej było

Teraz to ja się mogę mądrzyć, ale prawda jest taka, że my działaliśmy bez planu, ze słabym rozeznaniem, trochę po omacku i przypuszczalnie wiele rzeczy można było uprościć i załatwić wcześniej.

Mieliśmy o tyle łatwiej, ze firma Kuby wiele papierkologii, czyli całe staranie się o wizę pracowniczą, wzięła na siebie.

Co tam! Będziemy radzić, jak się w Polsce przygotować do wyjazdu do Kanady.

Wyjazdu na pobyt tymczasowy, dodamy. (Edit z roku 2019: jesteśmy w trakcie aplikowania o kanadyjskie obywatelstwo, więc jestem pewna, że moje rady przydają się nie tylko przy wyjeździe tymczasowym)

Mam nadzieję, że może coś przyda się i tobie

O czym ten post NIE jest?


Zanim jeszcze zacznę wyliczankę, jedna, zasadnicza, najważniejsza uwaga:

Najlepiej przygotujecie się do wyjazdu do Kanady ćwicząc, ile się da, angielski.

Właściwie nie ma co tego komentować.

Im lepiej znacie angielski, tym sprawniej powiecie, czego Wam trzeba, łatwiej złapiecie kontakt, poczujecie się śmielej. I o to chodzi.

W Vancouver, przy takiej ilości osób z Azji, których wymowa naznaczona jest mocnym akcentem, angielski osób z Europy Środkowo-Wschodniej wydaje się łatwiej zrozumiały dla Kanadyjczyków [choć po akcencie od razu nas spytają, czy jesteśmy z  Rosji 😉]. Działa to na naszą korzyść.

Z naszych doświadczeń: w Polsce pracowaliśmy w języku angielskim, na co dzień. Z Amerykanami i Kanadyjczykami (to ja), z terminologią specyficzną dla branży (to Kuba).

Krzysiek, jak wiecie z tego wpisu, znał angielski na poziomie ledwo, ledwo. Maciek nie mówił wcale.

Jeśli decyzja o wyjeździe zaczyna dopiero kiełkować w Waszych głowach, to najwyższy czas na naukę czy doskonalenie angielskiego. Komunikatywny angielski to minimum.


A teraz po kolei jak się dobrze przygotować w Polsce do wyjazdu.

1. Jeszcze w Polsce bierzecie mapę Vancouver i zaznaczacie sobie biblioteki, community centre czy inne organizacje dla nowoprzybyłych (settlement services agency)

W ciągu pierwszych dni warto wybrać się do kilku takich miejsc. Gwarantuję, że zostaniecie dobrze przyjęci, ktoś się Wami zajmie, da Wam plik ulotek, poleci, gdzie szukać pracy w waszej branży,  czy przyjacielsko pogawędzi.

W takim miejscu pokierują na kurs angielskiego albo do kogoś w rodzaju mentora [nie zawsze wszystko jest dostępne dla osób z wizą pracowniczą, ale zapytać zawsze warto]

Wizyta bardzo dobrze wpływa na samopoczucie i pomaga walczyć z samotnością oraz tęsknotą pierwszych dni.

Od początku wchodzicie w to, co Kanada ma najcenniejsze: społeczność.

Z innych korzyści: w takich miejscach możliwe jest darmowe lub za niewielką opłatą korzystanie z urządzeń typu drukarka, faks, skaner.

To zadanie pomaga także rozeznać się w topografii miasta i oswaja z nim. Warto wiedzieć, gdzie te miejsca znajdują się na mapie, żeby wiedzieć, jak wygląda sąsiedztwo, w którym planujemy mieszkać.

Co prowadzi do następnego zadania :

2. Będąc w Polsce, rozglądacie się za mieszkaniem na mapie i w Internecie

Żeby się zorientować, gdzie chcielibyście mieszkać, jak daleko jest do szkoły, jakie są ceny mieszkań.

Jeśli nie nie ma możliwości wynajmu , sprawdzonego przez kogoś na miejscu, od razu na dłuższy czas (a standardem jest umowa roczna i nie polecamy wynajmowania na rok mieszkania, którego w życiu na oczy nie widzieliście ), dobrym rozwiązaniem będzie najem krótkoterminowy, idealny, żeby w tym czasie poszukać mieszkania docelowego.

Jedna uwaga – taki wynajem często jest oferowany w dobrych lokalizacjach i przy dobrym standardzie mieszkań, gdyż właściciele liczą na wynajęcie ich ekspatom, profesjonalistom, którzy tymczasowo pracują w Vancouver.

Dobrze wiedzieć o wynajmie krótkoterminowym i jeśli chcecie wypróbować jakąś dzielnicę, warto szukać mieszkań do wynajęcia na miesiąc – dwa.

Jeśli żadna z opcji nie wchodzi w grę, pozostaje hotel.

Poszukiwanie już na miejscu: trochę ogłoszeń można znaleźć na tablicach w community centre czy bibliotekach. Czasami ogłoszenia o mieszkaniach są na tabliczkach przed budynkami, na trawnikach. Można spisać numer telefonu do właściciela czy agencji wynajmu. Często na tabliczkach są od razu godziny kiedy można mieszkanie obejrzeć (open house dates)

Wynajem jest w B.C regulowany przepisami, nie znamy nikogo, kto by mieszkanie wynajmował bez umowy najmu, polecam więc zapoznanie z informacjami na tej stronie, żeby być merytorycznie przygotowanym podczas house hunting.

I wiedzieć, czym się różni umowa najmu month-to-month (z miesiąca na miesiąc) od fixed terms (uzgodnione na stałe). Oraz że mieszkanie typu one bedroom, to w rzeczywistości polskiej dwupokojowe.

Możecie też spotkać się z “rekrutacją na najemcę”, która zasadniczo sprowadza się do tego, że wynajmujący preferuje najemców już sprawdzonych, z referencjami.

Ponieważ my byliśmy świeżakami na rynku wynajmu kanadyjskiego, poprosiliśmy naszych sąsiadów z Polski (dzięki, Matylda!) o napisanie nam po angielsku kilku słów na kartce jako rekomendacji.

Można wtedy powiedzieć, że mamy referencje, nie trzeba od razu wyjaśniać, że są z polskiego adresu. Jak wynajmujący będzie chciał, to sam doczyta i się dopyta. A lepiej mieć, niż nie mieć.

więcej wpisów o mieszkaniu w Vancouver? proszę bardzo

Kolejne zadania do zrobienia w Polsce:

3. Jeszcze w Polsce robicie kopie dokumentów polskich i ich tłumaczenia przysięgłe po angielsku.

Jak my wybraliśmy tłumacza przysięgłego?

Wyguglaliśmy panią najbliżej nas, zanieśliśmy dokumenty i po kilku dniach było gotowe.

Przy wyborze nie kierowaliśmy się żadnymi innymi wytycznymi, oprócz tego, że jest ona tłumaczem przysięgłym z języka angielskiego i mieszka na warszawskiej Woli. Niestety nie pamiętam stawek za tłumaczenie strony, ale nie jest to mała kwota za komplet na czteroosobową rodzinę.

Obowiązkowo akty urodzenia dzieci oraz akt małżeństwa mieliśmy przetłumaczone. O akty urodzenia nas dorosłych nikt nie prosił w Kanadzie, ale jeśli je macie, też można przetłumaczyć i zabrać.

Ostatnio dowiedzieliśmy się, że na akty urodzenia w polskich urzędach czeka się około 3 miesięcy, zatem dobrze jest mieć je zawczasu przygotowane. Nigdy nie wiesz, czy się nie przyda.

Co my jeszcze tłumaczyliśmy z dokumentów?

  • karty szczepień z poradni dziecięcej z Polski. Trzeba się zgłosić do pielęgniarki, powiedzieć o wyjeździe za granicę, wtedy wydadzą kartkę ze szczepieniami dziecka, z odpowiednimi pieczątkami. Nie pamiętam, czy to kosztowało, ale nawet jeśli, to jakoś niewiele.
  • świadectwo ukończenia klasy I przez Krzysia. Gdyby Krzysiek był w starszej klasie, pewnie przetłumaczylibyśmy jego ostatnie świadectwo.
  • nasze zaświadczenia o uprawnieniu do kierowania samochodem (taki dokument A4 wydany w urzędzie, w dziale komunikacji, kosztował około 20 złotych). Przyda się do prawa jazdy.

Dokumenty, które zabraliśmy, ale nie tłumaczyliśmy:

  • nasze dyplomy z uczelni (UW i ASP). Nie tłumaczyliśmy ich przysięgle, gdyż wydano nam je po angielsku. Można również poprosić o suplementy do dyplomów z wykazem szczegółowym, czego się na polskich uczelniach uczyliście. Nie zgadzamy się z powszechnym przekonaniem, że polskie papiery nic nie znaczą w Kanadzie. Mój wykaz przedmiotów ze studiów podyplomowych został skrupulatnie przejrzany podczas aplikowania o pracę. Dyplom Kuby był wymagany podczas przygotowywania się do aplikowania o work permit. Napiszę ponownie: lepiej mieć, niż nie mieć. To zawsze w jakimś stopniu potwierdza wykształcenie.
  • akty chrztu dzieci. Nigdy nie wiadomo, czy nie przyjdzie nam szukać katolickiej placówki oświatowej.
  • prawo jazdy polskie, międzynarodowe prawo jazdy, [zniżek OC od ubezpieczyciela nie braliśmy, dosłali nam potem, sami przetłumaczyliśmy na angielski i daliśmy do tutejszego ubezpieczyciela, ale wiemy, że w innych prowinacjach Kanady to wygląda inaczej]
  • wszelkie dane bankowe i ubezpieczeniowe dotyczące spraw w Polsce, umowy z dostawcami mediów, słowem wszystkie nasze niepozamykane sprawy polskie, które wymagać mogą zdalnego sterowania zza oceanu

W ogóle sporo papierów zabraliśmy, w przeciwieństwie do innych rzeczy.

Tego nie da się w Kanadzie kupić.

Więc jeśli się zastawiacie, czy jakiś dokument wziąć, to znaczy że trzeba wziąć. Najlepiej mieć zeskanowane gdzieś, żeby łatwo było do nich trafić w razie potrzeby. W sprawach urzędowych często wystarczy przesłać tylko skan dokumentu, więc jego posiadanie jest sporym ułatwieniem.

Dokumenty, które zostawiliśmy. W zasadzie jeden:

  • upoważnienie notarialne dla naszych rodziców do reprezentowania nas w Polsce we wszystkich instytucjach (wszelakie urzędy, kuratorium, rada mieszkańców, banki, nasi byli polscy pracodawcy). Gdyby przyszło do sprzedaży naszych rzeczy w  Polsce, to również mogą to zrobić w naszym imieniu. Upoważnienia zostawiliśmy obu rodzinom. Od was zależy jak szerokie uprawnienia zostawicie rodzinie w Polsce i czy w ogóle. U nas się przydało.

4. W Polsce wykupujecie ubezpieczenie zdrowotne !

Jakie ubezpieczenie zdrowotne? Czy koniecznie muszę?!

Musisz, raju, lepiej nie brać nic w walizy, a kupić ubezpieczenie.

No chyba, że chodzi o ryzyko i zalew adrenaliny. To wtedy nie kupujcie. 

Ostrzegam, ostatnio taka historia była, że się dwóch Australijczyków, żądnych mocnych wrażeń, na narty wybrało do Whistler. Mieli ubezpieczenie wykupione, żeby nie było, ale przyoszczędzili na opcji: sport ekstremalny. No i teraz łzy się leją, bo jeden po zwichnięciu czy też innym urazie, dostał taki rachunek ze szpitala, że już ogłasza upadłość konsumencką.

UBEZPIECZENIE MUSI BYĆ !!!

Nie pamiętam naszego, chyba turystyczne z Hestii, ze 3 tysiące dla całej rodziny. Pochodziliśmy trochę po różnych warszawskich ubezpieczalniach i koniec końców najkorzystniejsze zaoferowało nam to towarzystwo, w którym mieliśmy już inne ubezpieczenia.

5. W Polsce sprzedajecie, co się da. Z rzeczy do zabrania do Kanady najważniejsze są pieniądze.

Naszym zdaniem nie ma sensu nic zabierać, a już na pewno nie pakować w kontener i nadawać do Kanady. No chyba, że są to rzeczy absolutnie unikatowe, bezcenne i w ogóle hoho. I sporo kosztują i są waszą lokatą pieniędzy.

Ale jeśli nie są super hiper cenne, to należy sprzedać. A pieniądze ze sprzedaży zabrać ze sobą. Zawsze też można drobne rzeczy dosłać paczką z Polski, a jaka radocha!

Oczywiście pomijam kwestię ubrań i rzeczy pierwszej potrzeby na pierwsze dni w Vancouver. Ale kurtka puchowa nie będzie potrzebna, serio.

Co było w naszych walizkach?

  • Klocki lego przede wszystkim 🙂 i zabawki, ale tylko te wartościowe i najukochańsze
  • Ubrania, ale tylko te najlepsze i potrzebne na najbliższą porę roku. Jak zabraknie odzieży, zawsze jest MEC
  • Kilka książek po polsku (nie wiedzieliśmy wtedy, że w Vancouver jest biblioteka z polskim działem książkowym). Podręczniki dla klasy II dla Krzyśka
  • Sprawdzone lekarstwa dla nas i dla dzieci. Syrop prawoślazowy, bo dzieci lubią, jak łagodzi podrażnione gardło. Antybiotyki też. Nie wpisywaliśmy ich w deklaracje celną.
  • Soczewki kontaktowe.
  • Sakwy rowerowe i kilka drobiazgów rowerowych, typu lampka (bo rower to nasz podstawowy środek transportu)
  • Pisałam, żeby nie brać nic z Polski, ale musimy się przyznać, że jednak dwie poduszki wzięliśmy. Bo nam się poszewki podobały. I pachniały domem.
  • Telefony ze zdjętym simlockiem oraz nasze laptopy i aparat fotograficzny

Sławetną przejściówkę do elektroniki z Polski można kupić m.in. w Chinatown. I w innych miejscach też.

Kabanosów nie braliśmy 😉

Jak nam coś jeszcze przyjdzie do głowy odnośnie listy rzeczy – damy znać. Na pewno. Pomóż innym i napisz, co było w Twojej walizce?


Obserwuj nas na Facebooku i Instagramie. Albo zapisz się na List podlany syropem klonowym.