Strona główna » BYOB czyli kanadyjskie imprezowanie. Alkohol w Vancouver

BYOB czyli kanadyjskie imprezowanie. Alkohol w Vancouver

Tekst o alkoholu będzie. Uprasza się, żeby osoby poniżej 18 lat go nie czytały. Nie, żebym namawiała do czego złego, czy coś. To tylko kilka słów w temacie: alkohol w Vancouver.

W Kanadzie pije się alkohol tak jak wszędzie na świecie. Jakoś tak wychodzi, że na spotkaniach towarzyskich łatwiej wchodzi. Się w klimat, w rozmowę się wchodzi, procenty pomagają.

Niektórzy lubią mniej, niektórzy więcej. My tak sobie. W Kanadzie lubimy cydr z Okanagan, z sokiem jabłkowym.

I jeszcze jedno – żadna ze mnie znawczyni salonów i bywalczyni domówek, więc śmiało pisz swoje uwagi, jak gdzieś za bardzo w temacie popłynę.

Na wstępie kilka słów o alkoholu w Vancouver

Gotowi na trochę kanadyjskiej historii?

Wcale nie tak dawno niemożliwym było zakupienie napoju alkoholowego w supermarkecie.

Do kwietnia 2015 r. alkohol w Kolumbii Brytyjskiej był sprzedawany jedynie w miejscach do tego wyznaczonych, licencjonowanych, takich jak np sieć BC Liquor Stores.

Przepisy się zmieniły  i od kwietnia 2015 można kupić wino w supermarkecie. Pierwszy sklep w prowincji, który się na to odważył jest w Surrey. Koło nas, najbliższy Buy Low Food nie ma. Jeszcze.

Żeby nie było, że można wszystko, o tak dobrze to nie ma. Jest prawo, jest strona regulująca spożycie / użycia czy nadużycie.

Przydatne uwagi i jeden smaczek:

  • Nie możesz pić w parkach, na plażach czy w górach. Ale możesz na swoim miejscu kempingowym.
  • Możesz mieć w samochodzie zamknięty alkohol, ale nie możesz otwartej puszeczki.
  • Możesz przynieść swoje wino do restaurcaji i kelner musi ci je polać.  A jak zostanie, to oddać resztę. Ale korkowe też może pobrać przy okazji. Czyli wszyscy w sumie zadowoleni.

Jak wybrać alkohol w Vancouver ?

W Polsce co i rusz gazeta.pl testuje wina za 10 zł z Biedronki czy innego Lidla vs. wino z piwniczki renomowanego salonu.

Niestety w Vancouver nie trafiłam jeszcze na takie promocje 😀

Nie do końca jest tak, że nic nie ma.

Napojów bezalkoholowych w naszym najbliższym supermarkecie jest bez liku, przy czym nam w oko wpadło wino ODALKOHOLIZOWANE, białe lub czerwone w cenie 8 $ za flaszkę.

Nie żebym się czepiała, ale polski gugle pokazuje mi taki obrazek, jak wpisuję odalkoholizowane (bo to przecież coś innego niż bezalkoholowe).

Piłam to odalkoholizowane wino, no i tak….. mnie smakuje jak wino bez wina. Dobre średnio, średnio daje radę. W sumie nie wiem, po co to wyprodukowali?

Są jeszcze jakieś takie napoje, jakby oranżady, też bez alkoholu, ale nie napiszę więcej, bo nie próbowałam. Kolorowe bardzo, jakoś nie wzbudzają mojego zaufania. [na skali hipstera 1-10 mam teraz coś pewnie minus 3]

Co to jest BYOB czyli na bring your own beer.

I może kanapkę też przynieś na imprezę, tak na wszelki wypadek. [to żarcik jest, niewinny]

Wspomnienie mojej pierwszej, zwykłej domówki po kanadyjsku

A na niej goście: przewaga nie-Polaków.

Tak jakoś w pierwszym roku pobytu w Vancouver zostałam zaproszona na wieczorne spotkanie, imienin świętowanie u koleżanki koleżanki mojej koleżanki.

Ja i koleżanka to były jedyne Polki.

Przed imieninami dostałam emaila, że uprasza się o przyniesienie swojego alkoholu. Ha!

Na początku popadłam w zdziwienie, ale potem zrozumiałam, jak zobaczyłam, ile wino kosztuje.

Na imprezie każdy sobie pije swoje, ile chce, jakie chce. I wszyscy są zadowoleni. Oczywiście nikt nie powiedział, że nie można się dzielić

Taki zwyczaj, wcześniej mi z Polski nie znany.

Byliśmy też kilkakrotnie na imprezach integracyjnych, pracowych kanadyjskich.

I takie spotkanie też inaczej wygląda niż w Polsce.

Dostaliśmy po dwa bilety-karneciki na alkohol (dwie lampki lub dwa drinki na głowę), reszta była do zakupu samodzielnego na barze.

Do jedzenia serwowano mini kanapeczki i mini paszteciki. W ogóle mini, mini, tycie, tyciuteńkie.

Nie mówię, że do dobrej imprezy potrzebne jest morze alkoholu i fura żarcia.

Mówię, że w Kanadzie wygląda tak. A w Polsce, no to sam wiesz. Więc czuj się ostrzeżony 😉

Jak dostać alkohol czyli tour-the-beer

Alkohol możesz dostać na dwa sposoby:

  • kupić w sklepie i wypić poza sklepem,
  • albo kupić gdzie indziej (pub, restauracja, bar) i wypić na miejscu.

W sklepie w B.C. zobaczysz ludzi grzecznie stojących do kas z sześciopakami w ręku.

Zagęszcza się w weekendy, bo sklepy nie są całodobowe i trzeba zrobić zapasy.

Nie wiem, czy wszystkie tak mają – ten najbliżej nas nie jest cały czas otwarty.

Co do piwa, to w naszej dzielnicy radośnie hipsterskiej, czyli na Mount Pleasant, są malutkie browary, gdzie równie tłumnie bywa, jak w sklepach monopolowych.

Ja nie wiem, czy to przystoi, dobra, wiem, że nie za bardzo przystoi pisać tak o warzelniach piwa (???), ale te tutaj są… urocze.

Czyściutkie, lśniące pojemniki – beczki, z leciutchną nutką drewna. Industrialnie, ale nie za bardzo.

A przed kasą w takich piwiarniach każdy stoi ze swoim bukłaczkiem po tzw. refill, czyli ponowne napełnienie piwną cieczą (wychodzi taniej niż za każdym razem kupować nową butlę, a jak ekologicznie!)

Wcale nierzadko stoi się też z dzieckiem (albo i dwójką) – nie wiem, czy mają wstęp do środka, czy tak się tylko oko na to przymyka, bo raz mieliśmy sytuację, że nas z chłopcami nie wpuszczono do baru-pubu na śniadanie.

Powód: serwowano tam alkohol i dzieci musiały być w pewnej odległości od nalewaka. Do środka nie wolno było, ale w ogródku już tak. Podstawy prawnej nie znam – ktoś pomoże?

Próbowałam kilka takich craft sample beer w okolicy.

Dobre.

Na desce stoi od 5 do więcej malutkich szklaneczek z piwem i sobie próbujesz. Piwo to chyba można ze sobą mieszać? #nieznamsiealesiewypowiem

Masz ochotę na wycieczkę po tutejszych browarach?

Alkohol w Vancouver to za mało – może masz ochotę na ogórka?

Najdziwiejsza rzecz, jaką nam zaserwowano do piwa to były smażone w panierce pikle czyli fried pickles.

Jesteśmy pierwsi do próbowania, ale to niedobre było.

Serio!

W dwóch miejscach jedliśmy i dwa razy bee. No wiem, ja na małosolnych chowana, a do alkoholu to tylko kwaszony (taka tradycja). Ktoś jadł dobre fried pickels?

PS A jeśli masz ochotę, to na portalu Polka na Obczyźnie przeczytasz moję historię, jak pomyliłam najsłynniejszy kanadyjski drink Ceasar z sałatką?

Serdeczności!